Przyszedł, tak jak się tego spodziewałem, bałem się że może tak się stać. Niestety nie pomyliłem się. Zawsze kiedy postawię przed sobą jakiś cel, "ON" przychodzi. Przychodzi i mnie wkur...ia. No bo po co on tu przylazł. Dziad jeden.
Zaczynając
przygodę z bieganiem amatorskim wiedziałem że, jestem tylko człowiekiem
i mam swoje chwile słabości. Wiedziałem że, moja słaba wola jest
najgorszą rzeczą jaka może mnie odciągać od planów treningowych. I stało
się. W okresie święta majowego "leń" powrócił. Pierwszego maja
zaplanowany trening został zrealizowany. Przebiegnięte 6 km i
satysfakcja, że daję radę. Ale już dzień później imprezka, grillowanie
które przeciąga się w czasie do końca weekendu. Czasu na trening pod
dostatkiem, ale wiadomo przyszedł leń. A to pogoda nie ta, a to grill, a
to dzieckiem trzeba się zająć - każdy powód dobry, byle tylko nie wyjść
się poruszać.
Koniec
z tym dziadostwem. Dzisiaj wstałem przed piątą z chęcią wygrania z
leniem. Zaglądam przez okno i się poddaję po raz kolejny. Plucha i
deszcz byli dzisiaj kolejnymi przeciwnikami w skutecznej próbie
wznowienia treningów. Kur...a czego nie ma we mnie tyle siły, by
realizować swoje cele.
Jestem
w pracy i cały czas się zastanawiam. Skąd się bierze to nastawienie.
Wiem jedno dzisiejszy wieczór w całości poświęcam bieganiu. Jeżeli
dzisiaj się nie uda to sam nie wiem co może mnie zmotywować do solidnego
i sumiennego treningu.
U mnie sprawdza sie metoda małych kroczków. Jak mi sie nie chce to sobie myslę, że wycho tylko na 10 min i zawsze mogę wrócić jak będzie źle. Nigdy nie jest tak źle!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))