Zeszły tydzień był dla mnie okazją do oceny czy da się przebiec zakładane przez plan FIRSTA, początkowe dystanse treningu. Trzykrotnie udało mi się wyjść na trening, z czego sobotnie wybieganie było najdłuższym w mojej początkowej przygodzie biegacza. W sobotę warunki do treningu były idealne. Na zewnątrz temperatura wynosiła -5 stopni. Bezwietrznie, bez opadów. Z żoną dogadałem się co do opieki nad moim sportowym dzidziem. Szymek poszedł spać a ja ruszyłem na swoją optymalna trasę.
W mojej miejscowości nie ma za wielu biegaczy, ciężko spotkać kogoś kto przy -5 stopniach chciałby sobie pobiegać. Dlatego tez mijając kolejnych przechodniów czy jadące z naprzeciwka samochody widziałem w ich oczach politowanie dla samotnego biegacza. Nic to. Biegło się naprawdę super, dlatego też mając dużo siły stwierdziłem że warto by podregulować rekordzik w przebiegniętych kilometrach. Trasa na Blizne, ma bardzo płaski charakter bez niepotrzebnych wzniesień, czy spadków. Dlatego tez aby ją urozmaicić zmieniłem trasę w czasie biegu dodając parę podbiegów.
Na koniec wyszło ponad 13 kilometrów w średnim tempie 5:51. Wynik z którego się cieszę, tempo również dosyć dobre jak na początki przygody z bieganiem. Biegło się dosyć swobodnie, bez żadnych kryzysów. Coraz bliżej do granicy półmaratonu. A gdzie to jeszcze do pełnego królewskiego dystansu. Na tym etapie, wszystko wydaje się takie odległe. Ale wiem że krakowski maraton zbliża się w coraz szybszym tempie. Trzeba sobie wyrobić normę trzech treningów tygodniowo i trzymać się jej bezwzględnie. Wiem że, kaprysy pogody mogą być skutecznym przeciwnikiem biegacza, ale siła woli na razie nie opuszcza. Oby tak dalej.
Trening uzupełniły dwa treningi po 7 km. Coraz lepiej wygląda licznik kilometrów, w końcu jest się czym pochwalić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz