piątek, 27 kwietnia 2012

Relacja z wtorkowego i czwartkowego treningu

Sam się sobie dziwię i sam siebie nie poznaję. gdyby mi ktoś powiedział, że będę wstawał przed piątą, żeby zrobić trening biegowy to kazałbym mu puknąć się w łeb. A jednak jeżeli ma się nakreślony cel, dodajmy jasny cel jakim jest udział w maratonie to i chęci są większe.
We wtorek pobudka przed piąta i obowiązkowo toaleta. I tu problem po wyjściu na trasę wiedziałem że to może być krótki bieg. Niestety sprawdziło się. W połowie trasy musiałem zmienić kierunek, pędząc czym szybciej w stronę domu w stronę toalety. Dlatego też kilometraż z porannego treningu nie wyglądał imponująco. Trasa o długości 3.7 km została przebiegnięta w 20 minut. No cóż, różne przypadki chodzą po ludziach.

Czwartek by już w porządku. Trasa jaka miała być, taka była. Wykonana w 100 %. Biegło się w porządku. Choć trzeba przyznać, że tempo miałem trochę wyższe aniżeli na poprzednich treningach. Moja standardowa trasa a więc 5 km zostało przebiegnięte w 22:30'. Czas na kilometr 4:30. Sam byłem zdumiony, ale po biegu czułem się naprawdę zmęczony. Chyba chciałem się spróbować ile dam rady. Wydaje się, że na chwilę obecną był to bieg na 90% moich dzisiejszych możliwości. Z biegiem czasu powinno być troszkę lepiej.

1 komentarz:

  1. Wstawanie o poranku, a w zasadzie środku nocy, ma swój cholerny urok, szczególnie tą porą roku!:)

    Pozdrawiam, życzę sukcesów i zachęcam do lektury:)
    www.marcinkargol.pl

    OdpowiedzUsuń