środa, 28 listopada 2012

Odcięty od prądu


Wczoraj zaplanowany miałem bieg w kierunku Humnisk. Z żoną dogadane wszystko, po pracy miałem zająć się dzidziem, ona w tym czasie na szybko miała zrobić masę do placucha. No bo się wcale nie chwaląc dzisiaj mam imieniny. Cztery dni wcześniej, dokładnie w sobotę obchodziłem swoje 30 urodziny. 
Mówią że, trójka z przodu to i człowiek mądrzejszy - przynajmniej doroślejszy. Na razie nie zauważyłem zmian w mojej mądrości, ale jak to bywa pewnie przyjdzie z czasem.
No i żona upiekła dwa biszkopty. Wyszły idealne, równe grube, palce lizać. Przyszła pora na masę. 
A tu dupa...
Prądu brakło. Niby nic, zawsze się może zdarzyć, tyle że powera nie było blisko trzy godziny. Placek utknął w miejscu, do tego sałatka. Też nie dało się przy niej pomajstrować z uwagi na egipskie ciemności w kuchni. 
Przed ósmą zasilanie wróciło. 
Niestety usypianie małego i pomoc małżonce całkowicie zepchnęły na drugi plan wieczorny trening. Przygotowania do imienin zakończyły sie około godziny dziesiątej a ja już niestety nie miałem sił aby wyruszyć na nocne bieganie. Optymistycznym planem było odrobienie tego treningu dzisiaj wczesnym rankiem. Niestety nie dało się. 
Dzisiaj też nie pobiegam, jestem umówiony na piłkę z kumplami. Bieganie musi zaczekać do czwartku. A wtedy nie ma zmiłuj się trzeba nadrobić wczorajszy luzik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz